Żyjemy w naprawdę ciekawych czasach. W kilka godzin możemy przedostać się na drugą stronę globu, możemy też mówić w różnych językach, bez ich wcześniejszej znajomości, a cały świat potrafimy zamknąć w zaledwie 6-calowym ekranie naszego smartfona. Brzmi dość ekscytująco, prawda?
Autorka: Anna Walczak @bananowiecyay
Medal ma jednak zawsze dwie strony. Nie ma dobrego jedzenia bez wysokiego rachunku ani filmowej miłości bez złamanego serca. Razem z rozwojem wszelkich technologii zapomnieliśmy niestety o tym najważniejszym czynniku, dla którego tak naprawdę zaczęliśmy je rozwijać. O człowieku. O jego wartościach i jego miejscu w świecie, który zaczął się składać tylko z cyferek. Numer, serduszka, retweet, lajk, reakcja, komentarz, udostępnienie, komentarz i znowu serduszko i unfollow. Nie przypomina wam to czegoś? Może sytuacje sprzed dokładnie kilku chwil, kiedy scrollowałeś(-aś) swojego Instagrama na zmianę z Facebookiem, bo… no właśnie. Dlaczego to robiłeś(-aś)? Nie mogłeś(-aś) w tym czasie sięgnąć po dobrą książkę, przygotować się na zajęcia, uczyć się nowego języka albo opracować planu zmienienia świata na lepsze? Mogłeś(-aś). I nie winię ciebie, za to, że tego nie zrobiłeś(-aś). Sama też tego nie zrobiłam i raczej minie bardzo dużo czasu, zanim to zrobię, bo przecież lajk, komentarz, udostępnienie, serduszko i znowu udostępnienie i tym razem follow się same nie nadrobią. Są przecież ważne, nieprawdaż?
Lubię siebie
Dyskusje o tym, jak bardzo nasze młode pokolenie jest uzależnione od „szklanego ekranu”, ciągnie się w nieskończoność, a jedyne co można usłyszeć to standardowe: „ta dzisiejsza młodzież to już po prostu taka jest”. Z perspektywy 20-letniej dziewczyny, która już swoje w internecie odsiedziała, przyznam, że staram się już automatycznie ignorować takie komentarze, a bardziej skupić się na konsekwencjach, które z powyższego problemu wynikają. Z naszym wzrokiem wszystko będzie okej, ponieważ obecne technologie są projektowane tak, żeby tych naszych oczu nie psuły. Bardziej skupiam się na tym, co się dzieje w naszych głowach. A dzieje się tam całkiem sporo. Lajk, komentarz, serduszko, udostępnienie. Dlaczego nie wyglądam jak ona? Dlaczego te spodnie wyglądają o wiele lepiej na niej? Jak dużo podkładu powinnam nałożyć, żeby moja cera wyglądała „dobrze” na tym zdjęciu? Lajk, komentarz, serduszko. Wpisuję w google „jak lepiej wyglądać na selfie”. Lajk, komentarz, serduszko. Dlaczego moje uda są takie grube? Lajk, komentarz, serduszko, STOP. Czy za bycie sobą też dostane lajka?
Dostaniesz. Najpierw jednak musisz zrozumieć, że to, co jest najbardziej wartościowe to ty sam(-a). Zawsze powtarzam, że nie ma nic fajniejszego od bycia sobą, jednak pojawia się tu jeden haczyk. Umiejętność powiedzenia sobie: „Hej, naprawdę lubię siebie” może sprawiać o wiele więcej problemów niż zrozumienie systemów podatkowych. A co robimy, jak nie odróżniamy PIT-u od CIT-u? Zadajemy pytanie naszemu najlepszemu przyjacielowi – Google. Gdy go jednak zapytałam, jak polubić siebie, polecił mi po prostu pogodzić się z moimi negatywnymi stronami. Takiej odpowiedzi przyjąć jednak nie mogłam – a także nie chciałam – dlatego spisałam swoje własne porady. Skorzystaj z nich i ty!
1. Jesteś całkiem niepowtarzalną jednostką
Nie jestem studentką medycyny, a z biologii nigdy nie byłam dobra, ale rację tutaj sobie przyznam. Pewnie istnieją tysiące ludzi, którzy urodzili się w tym samym dniu co ty, mają nawet takie samo imię jak ty i pewnie połowa z nich lubi te same seriale na Netfliksie… Ale nikt nie jest tobą i nigdy nie będzie! Jesteś niepowtarzalna. Jesteś niepowtarzalny. Dzięki naszym różnym charakterom świat robi się ciekawszy, mamy milion różnych opinii na jeden i ten sam temat. Widzimy jedną rzecz na miliony różnych sposobów, a nasze mózgi pomagają znaleźć odpowiedź na każde nurtujące nas pytanie. Każdy z nas daje światu cząstkę siebie, budując jedność. Nie ma dobrych i złych charakterów… Jedyny zły to taki, który uważa, że jest lepszy od innych.
Stań przed lustrem i powiedz: „Nie ma takiej drugiej jak ja. Nie ma takiego drugiego jak ja. Czas podzielić się ze światem cząstką mnie”. To trochę jak z tymi kolorowymi basenami z piłkami w salach zabaw. Nie ma zabawy, kiedy każda z piłek jest tylko niebieska. Zabawa jest wtedy, kiedy piłki są w każdym kolorze tęczy i możesz je rozrzucać dookoła siebie. Tak właśnie działa to, jak już wyrośniemy z tych piłkowych basenów. Podkreśl swoją osobowość i rozrzuć ją, gdzie tylko się da. Jest lepiej, kiedy dzielimy się swoją różnorodnością i akceptujemy to, że takie słowo jak „inny(-a)” nie istnieje. Serio – nie istnieje, bierz do ręki słownik i natychmiast je wykreśl. Chyba że wolisz popracować nad tym, aby nadać temu słowu pozytywne znaczenie. Jeśli tak, odezwij się, razem jakoś łatwiej robić dobro na świecie.
Musimy w końcu zrozumieć, że to, jacy jesteśmy, serio jest wystarczające. Nie musisz nikogo udawać. Nawet jeśli nasze społeczeństwo nie jest idealne, nie możesz się bać, że ktoś będzie cię oceniał. Jeśli to robi, to najwidoczniej sam(a) nie ma tyle odwagi, żeby po prostu być sobą. Twoim zadaniem w tym momencie jest spojrzenie na tę osobę, poklepanie jej po ramieniu i powiedzenie: „życzę ci, abyś kiedyś też po prostu polubił(a) siebie”. Nie ma lepszego uczucia niż autentyczność. Nikt nie może ci jej zabrać ani narzucić. Rodzisz się z nią, rozwijasz i później zabierasz ze sobą. Znika ona razem z tobą, wiec daj światu trochę siebie i pamiętaj moje słowa. Jesteś niepowtarzalną jednostką i jesteś wystarczająca(-y).
2. Otaczaj się dobrymi ludźmi – również w sieci
Rodzice zawsze powtarzali – uważaj, z kim się kumplujesz. Nie każdy będzie dla ciebie dobry i podzieli się z tobą dobrą cząstką siebie. Ta zasada funkcjonuje też w sieci, a w czasach kiedy Instagram ma już miliard(!) użytkowników miesięcznie, nietrudno spotkać ludzi, którzy nie do końca chcą na nas dobrze wpływać. Sponsorowane posty, ustawione sesje zdjęciowe, kontent skupiający się tylko na lajkach i serduszkach nie zawsze sprawiają, że czujemy się dobrze sami ze sobą.
Dlaczego moje biodra nie wyglądają jak na zdjęciach Gigi Hadid? Czy nikt nie ma takiego samego ciała jak ja? Mój rozmiar spodni produkowany jest tylko i wyłącznie dla mnie? Czy tylko mi wyskakują pryszcze na policzkach? – podejrzewam, a nawet jestem pewna, że są to pytania, które nie raz przyszły ci do głowy. I nie bój się, pewnie nie tylko twojej, ponieważ – jak mówi raport WHO – 90% polskich nastolatek nie lubi swojego ciała. Jak to zmienić? Cóż, pewnie będzie ciężko, ale może zacznijmy od kilku prostych kroków. Gotowi?
• Weź swój telefon do ręki.
• Otwórz Instagram, zobacz, kto znajduje się na liście osób, które obserwujesz, i zadaj sobie w głowie pytanie: „Czy ta osoba sprawia, że czuję się dobrze?”. Jeśli odpowiedź brzmi: „nie”, prędko naciśnij duży niebieski przycisk na jej profilu.
• Wzbogać swój instagramowy feed o osoby, które naprawdę robią dobrze. Zostawić kilka adresów? Już się robi!
@mamygłos – dziewczyn chyba przedstawiać nie muszę. Codziennie przypominają o kochaniu swojego ciała i działaniu dla dobra świata, a nawet kosmosu.
@cialopozytyw – konto dla każdego ciała, które czuje się poza kanonem. Inspiruje i daje miejsce do podzielenia się historią swojego ciała.
@bodyposipanda – pogadajmy o ciałopozytywności i nie zabieraniu sobie przyjemności z życia! Megan jest autorką książki „Body Positive Power”, a na jej pełnym miłości instagramie śledzi ją już milion osób z całego świata.
@bodyhairmovement – normalizujmy kobiece włosy! Maszynka wcale nie musi być twoją najlepszą przyjaciółką, a włosy na nogach największym kompleksem, serio.
@saggysara – rzeczywistość vs Instagram w codziennym życiu w akompaniamencie miłości do samej siebie. Sarę możecie znaleźć też na YouTube!
3. Zmień swoje wzorce
Nikt nie rodzi się z nienawiścią do swojego ciała. Świat zewnętrzny wbija nam do głowy mit idealności, który – jak sama nazwa wskazuje – nie istnieje. Nikt nigdy z góry nie spisał, jakie wymiary są idealne, jaki rozmiar spodni kupić najlepiej, jaki kształt nosa jest najładniejszy albo który rozmiar biustu jest najatrakcyjniejszy. Nakręcamy się sami i niestety w tym tkwimy. To taki kołowrotek dla chomika, tylko że zamiast uroczego zwierzaka, kręcimy się w nim my sami. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie narzucamy sobie wzorce i dlaczego właśnie do nich dążymy. Trudno jednak jest to zmienić, jeśli od najmłodszych lat wmawia się nam, że jeśli chcemy być dziewczęce, powinnyśmy zawsze się uśmiechać, nosić kolorowe sukienki i podobać się chłopakom, od których jest wymagana wyrzeźbiona, silna sylwetka, podtrzymująca głowę stworzoną do biznesu i zarabiania pieniędzy. Może i żyję na tym świecie tylko 20 lat, ale nie ma opcji, że uwierzę, że ktoś kiedyś odpowiedział na pytanie: „Czym jest perfekcja?”. Każdy ma swoją własną definicję tego słowa i może wydawać się to zaskakujące, ale każda z nich jest właściwa. Wystarczy spojrzeć na ludzi, którzy cię otaczają. Tylko proszę – zrób coś dla mnie. Nie patrz na nich przez pryzmat ich konta w sieci. Popatrz na nich przez pryzmat rozmowy, zadawania pytań i ich własnej, niepowtarzalnej osobowości, która jest wystarczająca – tak samo jak twoja. Słuchając innych, łatwiej będzie zobaczyć tę niesamowitą rzecz, jaką jest różnorodność. To właśnie ona pomoże ci zmienić swoje wzorce i zrozumieć, że to ty jesteś swoją własną definicją idealności.
Co z tego jednak, że tak ci napiszę, skoro tak trudno to zrozumieć. Wchodząc na Instagrama, pierwsze, co zobaczysz, to wspaniała impreza urodzinowa Kylie Jenner albo post sponsorowany o tych nowych, niesamowitych detoksujących soczkach, dzięki którym będziesz wyglądać lepiej niż niejeden Aniołek Victoria’s Secret. Trudno pokochać samą siebie / siebie samego, kiedy media z każdej strony dyktują nam, jak powinniśmy wyglądać, co jeść i co myśleć. Możemy z tym walczyć, a jak powszechnie wiadomo – każda rewolucja zaczyna się od małego kroku. Kilka miesięcy temu, zainspirowana hasztagiem #acneisnormal, poprosiłam moich obserwatorów o opowiedzenie historii o swoim trądziku. Nie spodziewałam się, że tyle osób będzie chciało wrzucić zdjęcie swoich pryszczy, a opowieści o długiej, niekończącej się drodze do ich akceptacji, naprawdę wycisnęły ze mnie niejedną łzę. Ostatnio Basia Grabowska z bloga niepiszepoalkoholu.pl podzieliła się historią o tym, jak wstydziła się nosić klapki, bo jakaś dziwna moc chciała jej wmówić, że coś jest nie tak z jej stopami. Ania z konta @anna_sudol przypomniała swoim obserwatorom, że każde ciało jest ciałem, które nadaje się na plażę,
a @cielesnaprawda codziennie pokazuje piękno naszych ciał. Ty też możesz być częścią rewolucji i wcale nie potrzebujesz do tego tysięcy followerów. Wystarczy, że będziesz sobą – czy to w sieci, czy w realu. Każda wersja ciebie jest dobra. Dzięki naszym nogom możemy wędrować na drugi koniec świata, nasze oczy otwierają się na historie ludzi, brzuchy mieszczą to przepyszne jedzenie, nasze ręce czują bliskość drugiej osoby, a nasza twarz – dzięki swojej wspaniałej mimice – potrafi śmiać się i płakać w tej samej chwili. Świat jest zbyt ciekawy, aby marnować czas na wmawianie sobie, że coś jest z nami nie tak. Za bycie sobą też dostaniesz lajka i dodatkową satysfakcję, że kochasz osobę, z którą spędzasz 24 godziny 7 dni w tygodniu. Bądź dobra / bądź dobry dla swojego ciała – czy to w realu, czy też online.