Czy za bycie sobą dostanę lajka?

0

Żyjemy w naprawdę ciekawych czasach. W kilka godzin możemy przedostać się na drugą stronę globu, możemy też mówić w różnych językach, bez ich wcześniejszej znajomości, a cały świat potrafimy zamknąć w zaledwie 6-calowym ekranie naszego smartfona. Brzmi dość ekscytująco, prawda?

Autorka: Anna Walczak @bananowiecyay

Medal ma jednak zawsze dwie strony. Nie ma dobrego jedzenia bez wysokiego rachunku ani filmowej miłości bez złamanego serca. Razem z rozwojem wszelkich technologii zapomnieliśmy niestety o tym najważniejszym czynniku, dla którego tak naprawdę zaczęliśmy je rozwijać. O człowieku. O jego wartościach i jego miejscu w świecie, który zaczął się składać tylko z cyferek. Numer, serduszka, retweet, lajk, reakcja, komentarz, udostępnienie, komentarz i znowu serduszko i unfollow. Nie przypomina wam to czegoś? Może sytuacje sprzed dokładnie kilku chwil, kiedy scrollowałeś(-aś) swojego Instagrama na zmianę z Facebookiem, bo… no właśnie. Dlaczego to robiłeś(-aś)? Nie mogłeś(-aś) w tym czasie sięgnąć po dobrą książkę, przygotować się na zajęcia, uczyć się nowego języka albo opracować planu zmienienia świata na lepsze? Mogłeś(-aś). I nie winię ciebie, za to, że tego nie zrobiłeś(-aś). Sama też tego nie zrobiłam i raczej minie bardzo dużo czasu, zanim to zrobię, bo przecież lajk, komentarz, udostępnienie, serduszko i znowu udostępnienie i tym razem follow się same nie nadrobią. Są przecież ważne, nieprawdaż?

Lubię siebie

Dyskusje o tym, jak bardzo nasze młode pokolenie jest uzależnione od „szklanego ekranu”, ciągnie się w nieskończoność, a jedyne co można usłyszeć to standardowe: „ta dzisiejsza młodzież to już po prostu taka jest”. Z perspektywy 20-letniej dziewczyny, która już swoje w internecie odsiedziała, przyznam, że staram się już automatycznie ignorować takie komentarze, a bardziej skupić się na konsekwencjach, które z powyższego problemu wynikają. Z naszym wzrokiem wszystko będzie okej, ponieważ obecne technologie są projektowane tak, żeby tych naszych oczu nie psuły. Bardziej skupiam się na tym, co się dzieje w naszych głowach. A dzieje się tam całkiem sporo. Lajk, komentarz, serduszko, udostępnienie. Dlaczego nie wyglądam jak ona? Dlaczego te spodnie wyglądają o wiele lepiej na niej? Jak dużo podkładu powinnam nałożyć, żeby moja cera wyglądała „dobrze” na tym zdjęciu? Lajk, komentarz, serduszko. Wpisuję w google „jak lepiej wyglądać na selfie”. Lajk, komentarz, serduszko. Dlaczego moje uda są takie grube? Lajk, komentarz, serduszko, STOP. Czy za bycie sobą też dostane lajka?
Dostaniesz. Najpierw jednak musisz zrozumieć, że to, co jest najbardziej wartościowe to ty sam(-a). Zawsze powtarzam, że nie ma nic fajniejszego od bycia sobą, jednak pojawia się tu jeden haczyk. Umiejętność powiedzenia sobie: „Hej, naprawdę lubię siebie” może sprawiać o wiele więcej problemów niż zrozumienie systemów podatkowych. A co robimy, jak nie odróżniamy PIT-u od CIT-u? Zadajemy pytanie naszemu najlepszemu przyjacielowi – Google. Gdy go jednak zapytałam, jak polubić siebie, polecił mi po prostu pogodzić się z moimi negatywnymi stronami. Takiej odpowiedzi przyjąć jednak nie mogłam – a także nie chciałam – dlatego spisałam swoje własne porady. Skorzystaj z nich i ty!

1. Jesteś całkiem niepowtarzalną jednostką

Nie jestem studentką medycyny, a z biologii nigdy nie byłam dobra, ale rację tutaj sobie przyznam. Pewnie istnieją tysiące ludzi, którzy urodzili się w tym samym dniu co ty, mają nawet takie samo imię jak ty i pewnie połowa z nich lubi te same seriale na Netfliksie… Ale nikt nie jest tobą i nigdy nie będzie! Jesteś niepowtarzalna. Jesteś niepowtarzalny. Dzięki naszym różnym charakterom świat robi się ciekawszy, mamy milion różnych opinii na jeden i ten sam temat. Widzimy jedną rzecz na miliony różnych sposobów, a nasze mózgi pomagają znaleźć odpowiedź na każde nurtujące nas pytanie. Każdy z nas daje światu cząstkę siebie, budując jedność. Nie ma dobrych i złych charakterów… Jedyny zły to taki, który uważa, że jest lepszy od innych.
Stań przed lustrem i powiedz: „Nie ma takiej drugiej jak ja. Nie ma takiego drugiego jak ja. Czas podzielić się ze światem cząstką mnie”. To trochę jak z tymi kolorowymi basenami z piłkami w salach zabaw. Nie ma zabawy, kiedy każda z piłek jest tylko niebieska. Zabawa jest wtedy, kiedy piłki są w każdym kolorze tęczy i możesz je rozrzucać dookoła siebie. Tak właśnie działa to, jak już wyrośniemy z tych piłkowych basenów. Podkreśl swoją osobowość i rozrzuć ją, gdzie tylko się da. Jest lepiej, kiedy dzielimy się swoją różnorodnością i akceptujemy to, że takie słowo jak „inny(-a)” nie istnieje. Serio – nie istnieje, bierz do ręki słownik i natychmiast je wykreśl. Chyba że wolisz popracować nad tym, aby nadać temu słowu pozytywne znaczenie. Jeśli tak, odezwij się, razem jakoś łatwiej robić dobro na świecie.
Musimy w końcu zrozumieć, że to, jacy jesteśmy, serio jest wystarczające. Nie musisz nikogo udawać. Nawet jeśli nasze społeczeństwo nie jest idealne, nie możesz się bać, że ktoś będzie cię oceniał. Jeśli to robi, to najwidoczniej sam(a) nie ma tyle odwagi, żeby po prostu być sobą. Twoim zadaniem w tym momencie jest spojrzenie na tę osobę, poklepanie jej po ramieniu i powiedzenie: „życzę ci, abyś kiedyś też po prostu polubił(a) siebie”. Nie ma lepszego uczucia niż autentyczność. Nikt nie może ci jej zabrać ani narzucić. Rodzisz się z nią, rozwijasz i później zabierasz ze sobą. Znika ona razem z tobą, wiec daj światu trochę siebie i pamiętaj moje słowa. Jesteś niepowtarzalną jednostką i jesteś wystarczająca(-y).

2. Otaczaj się dobrymi ludźmi – również w sieci

Rodzice zawsze powtarzali – uważaj, z kim się kumplujesz. Nie każdy będzie dla ciebie dobry i podzieli się z tobą dobrą cząstką siebie. Ta zasada funkcjonuje też w sieci, a w czasach kiedy Instagram ma już miliard(!) użytkowników miesięcznie, nietrudno spotkać ludzi, którzy nie do końca chcą na nas dobrze wpływać. Sponsorowane posty, ustawione sesje zdjęciowe, kontent skupiający się tylko na lajkach i serduszkach nie zawsze sprawiają, że czujemy się dobrze sami ze sobą.
Dlaczego moje biodra nie wyglądają jak na zdjęciach Gigi Hadid? Czy nikt nie ma takiego samego ciała jak ja? Mój rozmiar spodni produkowany jest tylko i wyłącznie dla mnie? Czy tylko mi wyskakują pryszcze na policzkach? – podejrzewam, a nawet jestem pewna, że są to pytania, które nie raz przyszły ci do głowy. I nie bój się, pewnie nie tylko twojej, ponieważ – jak mówi raport WHO – 90% polskich nastolatek nie lubi swojego ciała. Jak to zmienić? Cóż, pewnie będzie ciężko, ale może zacznijmy od kilku prostych kroków. Gotowi?

• Weź swój telefon do ręki.
• Otwórz Instagram, zobacz, kto znajduje się na liście osób, które obserwujesz, i zadaj sobie w głowie pytanie: „Czy ta osoba sprawia, że czuję się dobrze?”. Jeśli odpowiedź brzmi: „nie”, prędko naciśnij duży niebieski przycisk na jej profilu.
• Wzbogać swój instagramowy feed o osoby, które naprawdę robią dobrze. Zostawić kilka adresów? Już się robi!

@mamygłos – dziewczyn chyba przedstawiać nie muszę. Codziennie przypominają o kochaniu swojego ciała i działaniu dla dobra świata, a nawet kosmosu.
@cialopozytyw – konto dla każdego ciała, które czuje się poza kanonem. Inspiruje i daje miejsce do podzielenia się historią swojego ciała.
@bodyposipanda – pogadajmy o ciałopozytywności i nie zabieraniu sobie przyjemności z życia! Megan jest autorką książki „Body Positive Power”, a na jej pełnym miłości instagramie śledzi ją już milion osób z całego świata.
@bodyhairmovement – normalizujmy kobiece włosy! Maszynka wcale nie musi być twoją najlepszą przyjaciółką, a włosy na nogach największym kompleksem, serio.
@saggysara – rzeczywistość vs Instagram w codziennym życiu w akompaniamencie miłości do samej siebie. Sarę możecie znaleźć też na YouTube!

3. Zmień swoje wzorce

Nikt nie rodzi się z nienawiścią do swojego ciała. Świat zewnętrzny wbija nam do głowy mit idealności, który – jak sama nazwa wskazuje – nie istnieje. Nikt nigdy z góry nie spisał, jakie wymiary są idealne, jaki rozmiar spodni kupić najlepiej, jaki kształt nosa jest najładniejszy albo który rozmiar biustu jest najatrakcyjniejszy. Nakręcamy się sami i niestety w tym tkwimy. To taki kołowrotek dla chomika, tylko że zamiast uroczego zwierzaka, kręcimy się w nim my sami. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie narzucamy sobie wzorce i dlaczego właśnie do nich dążymy. Trudno jednak jest to zmienić, jeśli od najmłodszych lat wmawia się nam, że jeśli chcemy być dziewczęce, powinnyśmy zawsze się uśmiechać, nosić kolorowe sukienki i podobać się chłopakom, od których jest wymagana wyrzeźbiona, silna sylwetka, podtrzymująca głowę stworzoną do biznesu i zarabiania pieniędzy. Może i żyję na tym świecie tylko 20 lat, ale nie ma opcji, że uwierzę, że ktoś kiedyś odpowiedział na pytanie: „Czym jest perfekcja?”. Każdy ma swoją własną definicję tego słowa i może wydawać się to zaskakujące, ale każda z nich jest właściwa. Wystarczy spojrzeć na ludzi, którzy cię otaczają. Tylko proszę – zrób coś dla mnie. Nie patrz na nich przez pryzmat ich konta w sieci. Popatrz na nich przez pryzmat rozmowy, zadawania pytań i ich własnej, niepowtarzalnej osobowości, która jest wystarczająca – tak samo jak twoja. Słuchając innych, łatwiej będzie zobaczyć tę niesamowitą rzecz, jaką jest różnorodność. To właśnie ona pomoże ci zmienić swoje wzorce i zrozumieć, że to ty jesteś swoją własną definicją idealności.

Co z tego jednak, że tak ci napiszę, skoro tak trudno to zrozumieć. Wchodząc na Instagrama, pierwsze, co zobaczysz, to wspaniała impreza urodzinowa Kylie Jenner albo post sponsorowany o tych nowych, niesamowitych detoksujących soczkach, dzięki którym będziesz wyglądać lepiej niż niejeden Aniołek Victoria’s Secret. Trudno pokochać samą siebie / siebie samego, kiedy media z każdej strony dyktują nam, jak powinniśmy wyglądać, co jeść i co myśleć. Możemy z tym walczyć, a jak powszechnie wiadomo – każda rewolucja zaczyna się od małego kroku. Kilka miesięcy temu, zainspirowana hasztagiem #acneisnormal, poprosiłam moich obserwatorów o opowiedzenie historii o swoim trądziku. Nie spodziewałam się, że tyle osób będzie chciało wrzucić zdjęcie swoich pryszczy, a opowieści o długiej, niekończącej się drodze do ich akceptacji, naprawdę wycisnęły ze mnie niejedną łzę. Ostatnio Basia Grabowska z bloga niepiszepoalkoholu.pl podzieliła się historią o tym, jak wstydziła się nosić klapki, bo jakaś dziwna moc chciała jej wmówić, że coś jest nie tak z jej stopami. Ania z konta @anna_sudol przypomniała swoim obserwatorom, że każde ciało jest ciałem, które nadaje się na plażę,
a @cielesnaprawda codziennie pokazuje piękno naszych ciał. Ty też możesz być częścią rewolucji i wcale nie potrzebujesz do tego tysięcy followerów. Wystarczy, że będziesz sobą – czy to w sieci, czy w realu. Każda wersja ciebie jest dobra. Dzięki naszym nogom możemy wędrować na drugi koniec świata, nasze oczy otwierają się na historie ludzi, brzuchy mieszczą to przepyszne jedzenie, nasze ręce czują bliskość drugiej osoby, a nasza twarz – dzięki swojej wspaniałej mimice – potrafi śmiać się i płakać w tej samej chwili. Świat jest zbyt ciekawy, aby marnować czas na wmawianie sobie, że coś jest z nami nie tak. Za bycie sobą też dostaniesz lajka i dodatkową satysfakcję, że kochasz osobę, z którą spędzasz 24 godziny 7 dni w tygodniu. Bądź dobra / bądź dobry dla swojego ciała – czy to w realu, czy też online.

Czerwone Piksele – komiks

0

Prezentujemy komiks Czerwone Piksele, który powstał w ramach obchodów Dnia Bezpiecznego Internetu. Komiks został stworzony przez uczniów Zespołu Szkół Rolniczych w Woli Osowińskiej. Realizacja trwała dwa tygodnie. Efekt jest świetny! Poniżej dwie pierwsze strony komiksu oraz całość do pobrania w formacie PDF. Polecamy!

Pobierz pełną wersje komiksu w wersji PDF

 

#młodzirobią wynalazki – wywiad z Petrosem Psyllosem

0

Petros Psyllos – wynalazca, programista, elektronik. Uznany przez amerykańskiego Forbesa za jednego z 30 najlepszych europejskich innowatorów, przez polskiego Forbesa za jednego z 30 najlepszych polskich innowatorów oraz Massachusetts Institute of Technology Review za jednego z 10 najzdolniejszych młodych wynalazców w Polsce. Laureat New Europe 100 – listy największych innowatorów w Europie Środkowo – Wschodniej. Zdobywca ponad 17 nagród głównych o zasięgu krajowym i międzynarodowym (Pittsburgh, Seattle, Paryż, Bruksela) w dziedzinie wynalazczości. Laureat krajowego i finalista centralnego etapu Imagine Cup w Redmond. Więcej: petrospsyllos.com

Wywiad przeprowadziła Weronika Zimna, czyli @zimnotutaj.
Blogerko-vlogerka, która mówi o sobie, że hakuje rzeczywistość i uparcie żyje po swojemu. Digital Project & Social Media Managerka, twórczyni stron internetowych, finalistka listy Forbesa “25 przed 25”.

Weronika Zimna: Cześć, Petros! Pewnie wiele osób zaczynających z tobą rozmowę wypytuje cię o twoje początki z elektroniką, technologią i o twoje osiągnięcia. Pozwolisz, że zacznę inaczej?

Petros Psyllos: No jak najbardziej!

WZ: Mam takie pytanie… przyglądasz się ludziom? Ciekawią cię?

PP: Hm, tak.

WZ: Zastanawiałam się nad tym, bo jesteś wynalazcą, innowatorem, a żeby wprowadzić innowację, trzeba być dobrym obserwatorem i w ogóle zauważyć jakąś potrzebę, nie sądzisz?

PP: Tak! Chyba że postępujemy tak, jak doktor Emmet Brown z „Powrotu do przyszłości”, i tworzymy momentami zupełnie niepotrzebne wynalazki… Nie no, faktycznie, w większości przypadków bazuję na potrzebach, które dostrzegam. Przy niektórych projektach jest to jednak wyłącznie kwestia sprawdzenia swoich umiejętności i nauczenia się nowych rzeczy.

WZ: Rzeczywiście!

PP: Te rzeczy można później wykorzystać w projektach, które robi się już na bazie jakichś potrzeb właśnie. Służy to też jako inspiracja. Ale w moich głównych projektach to faktycznie było reagowanie na problemy, które realnie istnieją.

WZ: Czy tak powstała Matia – twój najgłośniejszy wynalazek?

PP: Tak. W 2013 roku skonstruowałem mówiącą rękawicę. Po wygranej w Olimpiadzie Innowacji Technicznych i zdobyciu złotego medalu na targach w Brukseli odezwał się do mnie pan Tomasz Strzymiński, prezes fundacji Audiodeskrypcja, osoba niewidoma. Na spotkaniu omówiliśmy to, nad czym oni pracują i nad czym ja pracuję. Doszliśmy do wniosku, że warto połączyć siły, bo oni doskonale wiedzą, czego potrzebują osoby niewidome, a ja potrafię te problemy rozwiązać. Już wtedy interesowałem się sztuczną inteligencją i projektowałem urządzenia, które przetwarzają obrazy. To jest blisko połączone z tematem audiodeskrypcji, potrzebnej niewidomym. Była to główna przyczyna tego, że podjąłem to wyzwanie.

WZ: Czyli zaadresowałeś problem, który niewidomi napotykali każdego dnia.

PP: Tak, ale gdyby nie spotkanie z panem Tomaszem, prawdopodobnie wykorzystałbym programy, nad którymi wówczas pracowałem, w projekcie społecznego humanoidalnego robota…, do którego właśnie zresztą wracam. Teraz ogromnie popularny jest robot Sophia, udokumentowany na wielu filmikach na YouTube. W 2014 roku miałem pomysł na podobny system. Teraz będę to kontynuował i wykorzystam algorytmy, które kiedyś napisałem.

WZ: Ok, czyli ktoś cię trochę ubiegł z realizacją tego pomysłu?

PP: Trochę tak. Ale tak naprawdę wtedy po prostu skupiłem się na czymś innym, a teraz powoli do tego wracam.

WZ: Ale teraz też dzięki temu, że ktoś stworzył coś w tej dziedzinie, możesz to udoskonalić, nadbudować coś. Może z tego powstać coś jeszcze bardziej zaawansowanego.

PP: Tak, zdecydowanie. Dziś mam też znacznie większą wiedzę niż w 2014 roku i będę mógł to wykorzystać. Premierę projektu planuję na grudzień.

WZ: W sumie ubiegłeś moje następne pytanie… W takim razie przejdźmy do tej słynnej listy magazynu Forbes „30 under 30” z 2017 roku. Myślisz, że to głównie Matia przyczyniła się do umieszczenia cię na tej liście? To chyba ona uzyskała największy rozgłos?

PP: Tak, choć wcześniej było też kilka innych projektów, ale bez wątpienia to Matia, system audiodeskrypcji otoczenia dla niewidomych, była najgłośniejsza. To był projekt, który robiłem w ramach pracy inżynierskiej na Politechnice Białostockiej. Niemniej na liście uwzględniono całokształt mojej pracy. W 2017 roku inne moje projekty były we wcześniejszej fazie rozwoju i nie zostały jeszcze opisane.

WZ: Jakie na przykład?

PP: Problem jest też taki, że większości mojej pracy… nie widać. Bo są to programy, algorytmy, których nie da się tak ładnie opisać lub jasno przedstawić szerszej publiczności jak rękawicy Matii. Dlatego też najczęściej prezentuję te projekty, które da się wyjąć z torby i pokazać. Ale tak naprawdę jest to tylko jakieś 20% moich prac.
Ale rzeczywiście, Matia cieszyła się i cieszy ogromnym powodzeniem. Jesienią będziemy też wdrażać ten system w Muzeum Podlaskim, o czym wkrótce będzie można usłyszeć więcej. Chcemy wdrażać ją w różnych instytucjach, które z tego miejsca zapraszam do współpracy. Faktem jest też to, że część moich projektów ma bardzo, bardzo wąską grupę docelową.

Jak na przykład niewidomi, którzy jednocześnie mają dostęp do nowoczesnych technologii, smartfonów. Niemniej te projekty znalazły swoje zastosowanie i ogromnie cieszę się, że nie jest to tylko sztuka dla sztuki. Innym przykładem jest np. specjalny syntezator, który stworzyłem dla osoby z autyzmem i osób z Domu Opieki Społecznej w Białymstoku.

WZ: Czy programy, algorytmy, o których wspomniałeś, są obecnie w jakiś sposób wykorzystywane?

PP: Wiele z tych algorytmów to po prostu rzeczy pisane na zlecenie, dla różnych klientów. Sporo tych programów piszę też na własny użytek, aby uczyć się nowych rzeczy lub stosować np. przy uprawie pomidorów.

WZ: Co się wydarzyło od czasu, gdy w 2017 roku wylądowałeś na tej liście „30 under 30” magazynu Forbes? Masz wrażenie, że to coś zmieniło?

PP: Tak, od czasu, gdy Forbes umieścił mnie na tej liście, ruch na moim profilu na LinkedIN wzrósł o 90%, otrzymałem tam masę propozycji od ludzi z całego świata. Nawiązałem też kilka ciekawych współpracy. To wszystko zaowocowało interesującymi kontaktami. Forbes nadal wysyła mi zaproszenia na największe międzynarodowe wydarzenia dotyczące startupów, innowacji na całym świecie, np. do Jerozolimy, Kalifornii… Poznałem masę niesamowitych ludzi. Ponadto obecność na tej liście sprawia też, że jestem czasem nieco poważniej traktowany – gdy np. proszę o jakieś wsparcie. Forbes mnie już niejako zweryfikował i służy to jako świetna rekomendacja

WZ: Słuchaj, wspomniałeś, że ostatnio zacząłeś pracować nad robotem… A co było na drugim końcu tej ścieżki? Od czego zacząłeś?

PP: Pierwsze wynalazki tworzyłem, gdy miałem jakieś 4 lata. Nieco poważniejsze powstawały w wieku 6 lat. To jest w ogóle niezła historia, bo wtedy lubiłem podglądać… znaczy obserwować, mojego dziadka, który był elektrykiem. On był moją inspiracją, bez niego prawdopodobnie nigdy bym się tym nie zainteresował.

WZ: Co z nim wtedy tworzyłeś?

PP: Konstruowałem mrugacze w pudełkach po butach, mrugające lampki choinkowe, kosiarki, miniaturowe odkurzacze, zdalnie sterowane samochody, łodzie… coś à la wynalazki Adama Słodowego. Rozbierałem dziesiątki różnych zabawek. Pamiętam, że kiedyś dostałem wartą kilka tysięcy złotych zabawkową straż pożarną, bardzo wypasiony zdalnie sterowany pojazd. Ten zestaw po dwóch dniach został przeze mnie doszczętnie rozkręcony. Potrzebowałem części do innych wynalazków.

WZ: A co było później?

PP: Później mama zaczęła kupować mi miesięczniki “Młody Technik” i „Elektronika dla Wszystkich”, zacząłem składać zestawy do samodzielnego montażu. Zmontowałem takich ponad dwadzieścia. Później przyszedł czas na własne urządzenia, wynalazki. Od prostych systemów przeszedłem do konstruowania takich rzeczy jak wykrywacze kłamstw. Bezprzewodowe telefony, głośniki… Zakładałem podsłuchy. Dzięki systemowi głośników i starych mikrofonów węglowych, wyjętych z telefonów na korbkę, rozłożonych po całym domu, mogłem siedzieć w pokoju i wiedzieć o wszystkim, co się działo.

WZ: Okej, a czy ludzie w twoim domu o tym wiedzieli?

PP: No… nie zawsze. Przerabiałem też radia, zrobiłem kiedyś nadajnik, który zagłuszał kilka popularnych stacji radiowych w okolicy i odtwarzał jakieś śmieszne piosenki. Kiedy to włączałem, kilka pobliskich ulic nie mogło odbierać normalnie radia.
No a dzięki temu, że dziadek przywoził masę różnych części, narzędzi, to miałem jak się rozwijać i uczyć nowych rzeczy. Na początku konstruowałem masę bezsensownych rzeczy, które często nie działały, ale z czasem tworzyłem coraz bardziej skomplikowane konstrukcje.

WZ: Gdzie w tym wszystkim była szkoła? Pomagała ci w tym wszystkim? A może przeszkadzała?

PP: Hm… Podstawówka na pewno dała mi… podstawy, bo matematyka w elektronice jest bardzo ważna. Myślę jednak, że szkoła przede wszystkim zabierała mi masę czasu z powodu bezsensownych okienek w trakcie zajęć. Do domu wracałem o 17–18 i nie miałem już zbyt wiele czasu na zajmowanie się elektroniką. Na szczęście w gimnazjum i liceum zapisałem się na koła naukowe. Mimo wszystko w tamtym okresie najwięcej nauczyłem się od dziadka i z miesięczników elektronicznych kupowanych przez mamę.

WZ: Czy to w szkole zacząłeś działać jakoś z informatyką?

PP: Sama informatyka w szkołach stała wtedy na dość śmiesznym poziomie, w gimnazjum nie było chyba żadnych kół na ten temat. Ale jednak później dzięki zajęciom nauczyłem się programować i to mnie trochę ukierunkowało. Chociaż moją podstawową działalnością jest elektronika cyfrowa, wiem, że informatyka to obecnie najszybciej rozwijająca się gałąź wiedzy i po prostu warto iść w tym kierunku.

WZ: Co cię przyciąga do informatyki jako takiej?

PP: Chyba właśnie zakres możliwości, jakie oferuje. Bardzo dużo się w niej dzieje. To jest też bardzo obszerna dziedzina, a to co się dzieje obecnie w temacie sztucznej inteligencji jest po prostu niesamowite. Sztuczna inteligencja jest wszędzie – w Facebooku, Spotify, nawigacjach, marketingu. To, co jest tutaj świetne, to to, że próg wejścia jest dość niski – to znaczy nie muszę mieć laboratorium, w przeciwieństwie do fizyka doświadczalnego. Wystarcza mi mój pokój, komputer i dostęp do sieci.

WZ: Masz w planach jakiś kolejny projekt wykorzystujący sztuczną inteligencję?

PP: Tak, pracuję obecnie nad humanoidalnym robotem, który będzie wyglądał tak jak ja, mówił tak jak ja, jego barwa głosu i sposób wypowiadania się będą takie jak moje. Coś takiego można by wykorzystać do syntezowania osób zmarłych, historycznych lub do interakcji np. z osobami chorymi.
A tak bardziej dalekosiężnie to moim marzeniem, jak pewnie każdego, jest skonstruowanie sztucznej inteligencji, która zyskałaby świadomość. Ale to już bardzo odległa wizja i mało realna w pojedynkę, dodatkowo przy ograniczonych zasobach finansowych, obliczeniowych, czasowych itd. Tu potrzeba multidyscyplinarnego zespołu i dużej liczby różnych danych, do których nie mam dostępu, bo nie jestem Microsoftem lub Googlem.

WZ: Jak bardzo odległa?

PP: Dosyć odległa. Zwłaszcza, że nad AI pracują obecnie głównie zespoły specjalistów, a ja preferuję pracę w pojedynkę – jest bardziej w moim stylu, chyba jeszcze nie nauczyłem się pracy w zespole.

WZ: W takim razie informatyka raczej ci służy? Możesz pracować tak jak lubisz.

PP: Tak, to jest duża zaleta, chociaż przy większych projektach albo przy tworzeniu start-upów trzeba już pracować w zespołach. W każdym razie i tak wolałbym to niż pracę w korporacji. Teraz na szczęście jednak nie muszę się tym martwić. Mogę w pełni poświęcić się pracy nad moimi projektami, między innymi dzięki wsparciu Stowarzyszenia Odkrywców Diamentów, które sponsoruje moje projekty i wyjazdy naukowe. To pozwala mi na rozwijanie pasji i pracę nad projektami, które niekoniecznie mają jasne przełożenie biznesowe. Niektóre moje projekty na siebie zarabiały, ale nadal wiele jest w sferze badań, eksperymentów. Chcę mimo wszystko zachować elektronikę i informatykę w sferze pasji, i realizować projekty z pasji, nie chcę skończyć wypalony zawodowo.

WZ: Rozumiem i myślę, że to całkiem zdrowe podejście. A jaką rolę odgrywa w twoim codziennym życiu technologia, internet?

PP: To, nad czym pracuję, powoduje, że muszę cały czas być podłączony do internetu. Najgorsze jest jednak to, że tracę dużo czasu na te Facebooki, YouTube’y i tego typu rzeczy. Zauważyłem ostatnio, że gdy nie mam przy sobie telefonu, zaczynam się źle czuć i wydaje mi się, że on gdzieś tam jest i cały czas dzwoni. Sądzę, że ciężko byłoby mi funkcjonować bez tych technologii, zwłaszcza rozwijać się na polu informatycznym. Ciężko jest się od tego oddzielić, chociaż zdaję też sobie sprawę z negatywnych skutków.

WZ: Wiążesz swoją przyszłość z nowoczesnymi technologiami?

PP: Zdecydowanie, ale nie wiem jeszcze, czy skończę jako programista czy prezes start-upu. W sumie już założyłem start-up. Oprócz tego chciałbym popularyzować technologię. Technologia niesamowicie się rozwija, towarzyszy nam wszędzie, a większość ludzi nie ma o tym pojęcia. Przypominają Buszmenów, którzy rzucają włóczniami w drony – przepaść jest coraz większa. Myślę, że warto jest rozumieć coś, co w dużym stopniu kieruje obecnie naszym życiem. Algorytmy nami sterują. Dlatego za bardzo ważne uważam popularyzowanie właściwego wykorzystywania technologii i znajomości jej ciemnych stron.

WZ: Tak, w tym momencie żyjemy już w świecie tak nasączonym technologiami, że nie jesteśmy w stanie się od nich odseparować, i najlepsze co możemy zrobić, to… starać się rozumieć je jak najlepiej.

PP: Niestety nie każdemu się chce. A obecnie w laboratoriach dzieją się takie rzeczy jak systemy do czytania w myślach, protezy pamięci, interfejsy mózg–komputer. Następuje cyborgizacja człowieka. Może doprowadzi to do powstania człowieka 2.0? Problem w tym, że pojawi się wtedy ogromna przepaść między takimi tworami a nami, co doprowadzi do przerażających sytuacji znanych z filmów sf…

WZ: No cóż: lepiej być na bieżąco. Ogromnie dziękuję ci za rozmowę!

Zaakceptuj swoje emocje – wywiad z Mateuszem Banaszkiewiczem

0

Mateusz Banaszkiewicz – Psycholog zdrowia, prowadzi szkolenia i wykłady z obszaru radzenia sobie ze stresem, asertywności i efektywnej komunikacji.

DY: Czym jest i czemu służy stres?

Mateusz Banaszkiewicz: Aby prostymi słowami opisać naukową definicję stresu, możemy powiedzieć, że jest to sposób, w jaki odbieramy to, co dzieje się dookoła, i jak na to reagujemy. To pewna relacja, jaką mamy z otoczeniem. Pewną wymagającą sytuację – np. wezwanie do tablicy przez nauczyciela – możemy postrzegać jako obciążającą, przekraczającą nasze możliwości i zagrażającą naszemu bezpieczeństwu lub jako pewne wyzwanie, z którym możemy sobie poradzić. Kiedy rozmawiam z młodymi ludźmi, zachęcam ich do myślenia o stresie w bardzo konkretny sposób: gdy będziesz doświadczać objawów stresu –
np. napięcia w żołądku, przyspieszonego bicia serca, narastającego lęku lub innych – spróbuj myśleć o nich jako sygnale, który wysyła ci twój mózg. Ten sygnał to: „w twoim życiu dzieje się coś ważnego lub coś ważnego dla ciebie jest zagrożone, a twoje ciało wyzwala energię”. I chociaż trudno wytrzymać to uczucie, postaraj się je zaakceptować i wykorzystać tę energię, robiąc rzeczy, które są dla ciebie stresemdobre, np. porozmawiaj z kimś, odpocznij, poćwicz, lub nie rób nic, akceptując to, jak się teraz czujesz. Pamiętaj, że stres nie oznacza, iż sobie nie radzisz. Oznacza, że dzieje się coś, co ma dla ciebie znaczenie. Przeżywasz go, bo jesteś człowiekiem. Akceptując trudne doznania, w przyszłości będziesz radził(a) sobie z nimi lepiej. Twoja wrażliwość jest twoją siłą.

DY: Jak stres działa na nasz mózg i ciało?

MB: Reakcje stresowe w naszym ciele zwykle są podobne, jednak mogą wyrażać się innymi objawami. Niektórzy w większym stopniu będą odczuwać objawy fizyczne, takie jak brak apetytu, drżenie mięśni czy suchość w ustach. Inni mogą większą uwagę zwracać na silne objawy emocjonalne, np. niepokój czy złość. Zwykle nie mamy problemu z rozpoznaniem, że odczuwamy stres, ponieważ mózg wyzwala ten trudny stan, by pomóc nam zmobilizować energię i zaangażować nas w coś, co dzieje się lub może wydarzyć w naszym życiu.

DY: Jak rozwijać zdolność radzenia sobie ze stresem?

MB: Zdolność do radzenia sobie ze stresem rozwijamy, gromadząc tzw. zasoby. Są to nasze umiejętności, relacje, wiedza czy doświadczenie. Za każdym razem, gdy uda ci się zrobić coś ważnego, mimo że jest to stresujące, uczysz się lepiej radzić sobie ze stresem. To oznacza, że aby skutecznie sobie z nim radzić, trzeba nauczyć się go przeżywać w różnych sytuacjach, zamiast z nim walczyć czy go unikać. Przygotowanie do trudnego sprawdzianu może być stresujące, jeśli jednak będziemy wykorzystywać stres, by się uczyć, zamiast odwracać swoją uwagę, to łatwiej będzie nam przygotowywać się do wszystkich sprawdzianów w przyszłości.

DY: Co jeszcze możemy zrobić?

MB: Jedną z rzeczy, która sprawia, że mamy trudności w radzeniu sobie ze stresem, jest brak gotowości, by zaakceptować negatywne emocje i odczucia fizyczne, które pojawiają się, gdy go przeżywamy. To sprawia, że zamiast robić rzeczy wymagające wysiłku, ale ważne – np. odrobić trudną pracę domową – próbujemy odwrócić uwagę lub rozładować stres np. poprzez słuchanie muzyki, jedzenie słodyczy, granie w gry komputerowe lub bezcelowe przeglądanie Facebooka. Pomocne jest ćwiczenie się w akceptowaniu trudnych emocji i dyskomfortu. Jedna z technik, którą wykorzystano w badaniach naukowych, nazywa się „serfowaniem po żądzy”. Eksperymentatorzy badali osoby palące papierosy i wykazali, że opanowanie techniki akceptacji negatywnych emocji sprawiło, że badanym częściej udawało się odmówić sobie palenia, mimo że mieli na to ochotę. W ten sposób, akceptując przeżywany stres, zyskali większą kontrolę nad swoim zachowaniem i w rezultacie palili mniej papierosów.

By trenować tę umiejętność:
• Zwracaj uwagę na myśli, doznania lub impulsy, które przeżywasz. Nie próbuj ich zmienić lub stłumić.
• Wyobraź sobie to, co przeżywasz jako falę, po której serfujesz. Pozwól jej być.

DY: Dziękujemy.

 

Ilustracja: Krystyna Engelmayer-Urbańska

Ćwiczenia z tworzenia gier

0

W poprzedniej części mojej serii o tworzeniu gier – Myślenie jak programista – zapoznałem was z uniwersalną wartością podczas tworzenia gier. Dzisiaj czas zacząć z praktycznymi ćwiczeniami.

Autor: yellowshark

Jeżeli wybraliście już swój silnik do tworzenia gier powinniście się zapoznać z tym jak on działa. Oto podstawowe poradniki do popularniejszych silników.

Clickteam Fusion:

Unity 3D: https://mwin.pl/unity3d-tutorial-0-podstawy-podstaw-niezbednik-uzytkowania-unity/

Game Maker: http://gamemaker.blox.pl/2017/01/Podstawowe-podstawy-podstaw-poczatki-z-Game-Maker.html

Construct 2:

 

Teraz podam wam 3 ćwiczenia zrekonstruowania podstawowych elementów istniejących już gier. Dwa ćwiczenia dla gier 2D z rosnącym poziomem trudności, oraz jedno proste ćwiczenie do gry 3D.

Ćwiczenie 1 – Pac-Man

Pierwszym z ćwiczeń 2D jest zrekonstruowanie pierwszego Pac-Mana z automatów. Nie musi być to nawet ten sam poziom, ale parę podstawowych mechanik. Pierwszym zadaniem jest zrobienie naszego żółtego koleżki i ustawienie mu możliwości chodzenia w cztery strony świata.

Następnie należy dodać w górnym rogu ekranu licznik, oraz porozstawiać małe punkciki. Kiedy Pacman dotknie punkcika, on ma zniknąć, a do licznika ma być dodane 1.

Przedostatnim dodatkiem są ściany, trzeba sprawić, by Pacman nie miał możliwości przechodzenia przez nie.

Ostatnim i najtrudniejszym elementem jest przeciwnik. Tutaj jest wiele technik dodania go do gry, ale najprostszą jest po prostu podążanie za graczem nie reagując na ściany, lub stworzyć ducha jako postać dla drugiego gracza.

Ćwiczenie 2 – Mario

Następnym ćwiczeniem dla gier 2D jest stworzenie klona pierwszego poziomu z klasycznego Super Mario Bros na NES’a. Podstawowym elementem jest stworzenie klocków, po których Mario będzie chodził, oraz stworzenie samego Mariana. Najpierw trzeba dodać mu stały ruch w kierunku dolnej krawędzi ekranu oraz kolizje z blokiem, która sprawia że ruch ustaje. Należy też zaprojektować chodzenie na boki oraz skakanie.

W przypadku skoku i grawitacji zamiast próbować się z tym męczyć można zastosować dwie proste zmienne, które będę nazywał GRAWITACJA i STAN.

Jeżeli STAN=0, wtedy trzeba ustawić grawitacje na np. -2.

Jeżeli gracz wciśnie spacje ORAZ STAN=0, wtedy należy ustawić grawitację na 5, oraz zmienić STAN na 1.

Jeżeli grawitacja>-2 (większa od minus dwa) należy ustawić wartość grawitacji na obecną wartość -0.1

Jeżeli grawitacja= -2 należy ustawić stan na 0.

ZAWSZE ustaw pozycje Y postaci na obecną pozycje Y + wartość grawitacji.

Trudniej jest to wytłumaczyć dosłownie niż pokazać na schemacie ale się postaram. Ostatni warunek sprawia, że postać podąża według grawitacji, czyli jeżeli grawitacja wynosi w tym konkretnym momencie równo 0, postać przez chwilkę zatrzyma się w powietrzu. Jeżeli wyniesie -1 zacznie powoli opadać, a przy -2 będzie to już spadanie z prędkością kowadła ze starych kreskówek.

Inne warunki są prostą matematyką połączoną z logicznym myśleniem. Nawet jeżeli wydaje wam się to jak zbiór losowych słów, po jakimś czasie tworzenia gier sami będziecie wymyślać takie schematy.

Ćwiczenie 3 – Przeciwnik

Teraz czas na najtrudniejsze zadanie dla gry 2D – dodanie przeciwnika do platformówki. Standardowy goomba powinien mieć ustawioną odpowiednią grawitacje. Dodatkowo powinien mieć zmienną nazwaną np. KIERUNEK. Jeżeli kierunek=0, goomba musi podążać w lewą stronę ekranu. Jeżeli kierunek=1, goomba musi wędrować w kierunku prawej krawędzi ekranu. Zmienna kierunku powinna być podmieniana kiedy goomba dotknie ściany.

Teraz trzeba dodać do goomby dwa tak zwane hitboxy. Można pokombinować z ich kształtem ale najlepiej jeżeli zrobicie je podobnie do tych na moim schemacie. Hitboxy muszą oczywiście podążać za goombą.

Kiedy Mario dotknie czerwonego hitboxa, wtedy gracz przegrywa. Można po prostu wyłączyć wtedy grę.

Kiedy Mario dotknie zielonego hitboxa, goomba ma umrzeć. Można to zrobić po prostu go wtedy usuwając.

Jako że gry 3D są trudniejsze do zaprojektowania przygotowałem tylko jedno, relatywnie łatwe ćwiczenie, a jest nim stworzenie gry na wzór… Mario. Ponownie. Tym razem gra której mechanikę działania kalkujemy to Super Mario 64.

Tak naprawdę możecie zabrać mój „wzór” odnośnie standardowego Super Mario Bros i przenieść go w trzeci wymiar. Trzeba do tego bardzo dużo logicznego myślenia ale tym razem nie podam wam rozwiązania na tacy, bo tworzenie gier wymaga szukania własnych rozwiązań, szczególnie tworzenie gier 3D.

Mam nadzieję że nie tylko przeczytacie a faktycznie spróbujecie zrobić jedną z tych gier.

Do zobaczenia!

yellowshark

Wirtualne zwiedzanie

0

Urządzenia do wirtualnej rzeczywistości (VR) to nie tylko gry. Dzięki technologii możemy udać się w wirtualną podróż dzięki Google Earth.

Google Earth VR to narzędzie, która efektownie rozwija możliwości map Google. Usługa umożliwia eksplorowanie świata z zupełnie innej perspektywy. Możemy dokładnie przyjrzeć się m.in. Manhattanowi, Wielkiemu Kanionowi czy Alpom Szwajcarskim bez ruszania się ze swojego fotela. Zwiedzając może latać lub przechadzać się po ulicach wielkich miast. Aplikacja umożliwia również skorzystanie z Google Street View. Dzięki temu można swobodnie rozglądać się po ulicach także polskich miast

Narzędzia do rysowania mangi

0

Manga i anime mają bardzo charakterystyczny styl, który wiele osób chciałoby naśladować. Dla osób, które pragną nauczyć się rysować w tym stylu powstały oczywiście odpowiednie aplikacje. Aplikacje należy traktować czysto rozrywkowo. Korzystanie z nich nie zmieni nas w artystów, ale warto przyjrzeć się co oferują. Prezentujemy 3 tego typu narzędzia.

Jest to aplikacja dla osób początkujących. Nie jest wymagane jakiekolwiek doświadczenie w rysowaniu. Aplikacja prowadzi użytkownika krok po kroku podczas rysowania według jednego z wielu wzorów.

Aplikacja “Jak rysować Anime Manga”

Jest to także aplikacja przeznaczona dla początkujących użytkowników. Użytkownik ma możliwość uczenia się rysowania na podstawie katalogu postaci.

 

 

Aplikacja “How to Draw Anime Eyes

Jest to aplikacja, która skupia się na ściśle określonym elemencie mangowych rysunków czyli oczach postaci. Podobnie jak w przypadku pozostałych aplikacji użytkownik prowadzony jest krok po kroku. Każdy rysunek z katalogu ma przypisany stopień trudności.

3 narzędzia do nakładania tekstu na zdjęcia. Cześć 2.

0

Przedstawiamy trzy proste narzędzia do nakładania tekstu na zdjęcia. Wykorzystując je można w łatwy sposób tworzyć plakaty, kartki pocztowe lub memy.

Fotor Photo Text

Jest to aplikacja webowa, która umożliwia łatwe dodawanie tekstów do naszych zdjęć lub grafik. Narzędzie posiada także wiele innych opcji m.in. tworzenie kolaży lub rozbudowanych grafik.

Quick

Jest to aplikacja dla systemu iOS, która umożliwia bardzo sprawne dodawanie tekstów do zdjęć. Narzędzie posiada bardzo duży wybór fontów oraz dodatkowych opcji modyfikujących podpisy.

AddText

Aplikacja posiada wersję mobilną i webową. Narzędzie umożliwia sprawne tworzenie plakatów, memów lub innych grafik.

Wikimedia – pozytywny fenomen internetu – wywiad

0

Prawie wszyscy korzystali kiedyś z Wikipedii. Zastanawialiście się kiedyś kto za nią stoi? To m.in. przedstawiciele Stowarzyszenia Wikimedia Polska, którzy wspierają i promują projekty Wiki: Wikipedia, Wikisłownik i Wikiźródła. Dowiedz się czym dokładnie się zajmują oraz jak można zaangażować się w ich projekty.

Digital Youth: Wikipedia to nie jedyny projekt o którego rozwój dbacie. Jakie są pozostałe projekty Wiki, w które jesteście zaangażowani?

Agnieszka Marszał – Stowarzyszenie Wikimedia Polska: Tak, Wikipedia to najbardziej znany, ale nie jedyny projekt wspierany i promowany przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska. Jednymi z najprężniej działających projektów są: Wikisłownik i Wikiźródła. Wikisłownik zawiera ponad 700 000 haseł w blisko 500 językach. W przeciwieństwie do większości słowników Wikisłownik jest wielojęzyczny, co oznacza, że mogą znaleźć się tu wyrazy ze wszystkich znanych języków z tłumaczeniami, opisami, itp. Dodatkowo hasła są ilustrowane grafikami, a wiele posiada także nagrania wymowy, tworzone przez „native speakerów”. Najbardziej rozbudowane wersje językowe słownika to: polski (ponad 85 000 haseł), angielski (ponad 65 000 haseł) czy niemiecki (ponad 30 000 haseł). Jednak znajdziemy tutaj również takie egzotyczne języki jak m.in. tuvalu, używany przez mieszkańców wysp zachodniej Polinezji, ale także np. język baskijski oraz wiele innych. Natomiast Wikiźródła to wolna baza tekstów źródłowych. Znaleźć można tam oryginalne teksty innych autorów, teksty i dokumenty historyczne rangi państwowej lub międzynarodowej, tłumaczenia oryginalnych tekstów, w tym także autorstwa wikiskrybów (tak nazywają siebie twórcy projektu), tłumaczenia słów lub zwrotów, podsumowania, odesłania i inne informacje o tekście w postaci przypisów wyraźnie oddzielonych od utworu. Kolejnym dużym projektem, już o globalnym zasięgu, jest Wikimedia Commons – repozytorium wolnych multimediów. Obecnie zawiera ponad 50 000 000 plików -zdjęć, grafik, ilustracji, nagrań itp.

DY: Pierwsze skojarzenie z nazwą Stowarzyszenia to znana wszystkim Wikipedia. Czy jest to słuszne skojarzenie? W jaki sposób Stowarzyszenie wpływa na rozwój Wikipedii?

AM: Stowarzyszenie promuje i wspiera Wikipedię – największą wolną internetową encyklopedię, będącą jedną z “rodziny” projektów Wikimedia. Stowarzyszenie działa przede wszystkim na rzecz wolontariuszy – twórców Wikipedii. W tym celu przyznawane są np. tzw. Wikigranty, czyli fundusze na wzbogacanie zasobów projektów Wikimedia. Wikigranty można otrzymać m.in. na zakup niezbędnych do napisania artykułu w Wikipedii książek, biletu wstępu do muzeum czy galerii lub refundację biletów za przejazdy. W celu aktywizacji wolontariuszy organizowane są również konkursy z nagrodami np. Wakacje z Wikipedią – na najlepsze zdjęcia prezentujące przyrodnicze i materialne dziedzictwo Polski, których już ponad 100 tys. trafiło do wolnych zasobów Wikimedia Commons. Warto wymienić również ostatni konkurs z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości pt. “Wolna Polska-Wolna Wiedza”, polegający na edycji i rozbudowywaniu jakościowym artykułów w Wikipedii dotyczących istotnych zagadnień o Polsce i Polakach.

DY: Wikimedia to jeden z najważniejszych fenomenów w kontekście pozytywnego zastosowania internetu. Z czego bierze się siła tego ruchu?

AM: Wszystkie projekty Wikimedia oparte są na wolnych licencjach, co oznacza, że mogą być dowolnie wykorzystywane i dalej rozpowszechnianie. Wynika to z idei promowania i wspierania powszechnego dostępu do wiedzy – bez ograniczeń, bez barier, zupełnie za darmo. Każdy może dowolnie korzystać z zasobów Wikimediów, ale też każdy może je budować. Bezinteresowne dzielenie się wiedzą i zasobami to jedna z najbardziej pozytywnych interakcji w sieci.

DY: W dobie fake newsów i wykorzystywania fałszywych informacji jako broni, Wikipedia posiada bardzo wysoki poziom merytoryczny. Jak udaje się go utrzymać?

AM: Jedną z podstawowych zasad tworzenia Wikipedii jest tzw. weryfikowalność. Oznacza to, że aby dodać / poszerzyć artykuł w Wikipedii należy podać wiarygodne i rzetelne źródła, z których korzystano do napisania hasła. A więc, należy przytaczać tylko te informacje, które pochodzą ze źródeł niezależnych i o uznanej reputacji i renomie. Za najbardziej rzetelne uznaje się recenzowane publikacje naukowe. W roli źródeł nie powinno się wykorzystywać stron osób prywatnych i materiałów opublikowanych przez samego autora. Trzeba również pamiętać o ich aktualności. Muszą być to więc źródła udostępnione publicznie, w formie drukowanej lub elektronicznej. Nie można zamieszczać informacji nieopublikowanych (np. pochodzących z przekazu ustnego czy prywatnych dokumentów).

DY: Czy uczniowie szkół podstawowych i ponadpodstawowych mogą zaangażować się w projekty Wiki? Jeżeli tak, to w jaki sposób?

AM: W projekty Wikimedia zaangażować może się każdy. Warto na początek zapoznać się z zasadami tworzenia haseł w Wikipedii czy udostępniania plików multimedialnych w Wikimedia Commons. W stawianiu pierwszych kroków mogą pomóc doświadczeni wikipedyści. Uczniowie np. w ramach szkolnych zajęć czy zadania przewidującego pracę nad projektami Wikimedia mogą np. udostępniać wykonane przez siebie zdjęcia na Wikimedia Commons prezentujące m.in. dziedzictwo materialne czy przyrodnicze miejscowości czy regionu w którym mieszkają. Warto, aby nauczyciel podejmujący się projektu skontaktował się najpierw z przedstawicielem Stowarzyszenia lub tzw. Przewodnikami – wikipedystami, którzy pomagają czytelnikom i nowo zarejestrowanym we wszystkich sprawach dotyczących Wikipedii: pomagają edytować (pisać i poprawiać artykuły), wyjaśniają sprawy techniczne i tłumaczą zasady Wikipedii.

3 narzędzia do nakładania tekstu na zdjęcia

0

Przedstawiamy trzy proste narzędzia do nakładania tekstu na zdjęcia. Wykorzystując je można w łatwy sposób tworzyć plakaty, kartki pocztowe lub memy.

Picfont

Jest to proste narzędzie webowe, dzięki któremu w szybki sposób dodamy tekst do zdjęcia lub grafiki załadowanej z naszego komputera lub linku. Aplikacja umożliwia tworzenie obrazka według szablonu dla popularnych serwisów np. Instagram lub Facebook.

Phrase.it

Jest to bardzo prosta aplikacja webowa służąca do dodawanie chmurek z tekstem do zdjęć lub grafik. Narzędzie może być przydatne do tworzenia komiksów i “photostory”.

Typic

Aplikacja moblina dostępna jest w wersji dla systemu Android i iOS. Narzędzie umożliwia nakładanie tekstów na zdjęcia, stosowanie licznych filtrów, efektów i innych elementów. Można także skorzystać z gotowego tła. Aplikacja może być przydatna do tworzenia postów na Instagram lub Facebooka.

Najpopularniejsze

Najnowsze artykuły

Nowa funkcja Google’a do przekształcania zdjęć w dzieła sztuki.

Jakiś czas temu Google w swoim portalu Arts & Culture wprowadził aktualizację o nazwie Art Transfer, która pozwala wystylizować swoje zdjęcie na wzór malarstwa wybranego artysty. Korzystając z Art Transfer, można tworzyć unikalne prace artystyczne, łącząc własne zdjęcia...